Powracam do kolejnego tomu z cyklu Bishop Brothers, która, jak sama nazwa wskazuje, opowiada o losach braci. Głównym bohaterem drugiej części jest John Bishop. To seria, w której autorka pokazuje nie tylko rozterki bohaterów ale również ciepło rodzinne, miłość i wspaniałą przyjaźń. Jest to miła i sympatyczna lektura, którą… no właśnie czy polecam? O tym w recenzji 😉

Niespodzianka jedyna w swoim rodzaju

John, ach John. Mężczyzna, który lubi kobiety aż za bardzo. Pracując w rodzinnym pensjonacie znajduje świetne okazje by flirtować i lądować w łóżku z kobietami, którym ciężko oprzeć się jego urokowi. Można powiedzieć, że od nauki jazdy konnej do łóżka bliska droga, tam też można poćwiczyć pozycje na jeźdźca… Facet nie musi się aż tak starać, by kobiety do niego galopowały 😉

Teraz jednak, kiedy na progu domu znajduje niemowlę – które ponoć jest jego – całe życie diametralnie się zmienia. Wychowywanie dziecka przez samotnego mężczyznę, który nie ma zielonego pojęcia co i jak, jest nie lada wyzwaniem. Na szczęście ma kochającą rodzinę, która pomaga mu jak może. Jest oczywiście także ONA – ukochana mama, która idealną nianie rozpozna z daleka.

Niania potrzebna od zaraz

Jego mama przypadkiem trafia na Milę, której składa ofertę pracy jako niania. Tak młoda dziewczyna trafia pod dach Johna Bishopa. Mężczyzna szybko docenia jej pomoc.

Mila, to dziewczyna która kocha dzieci i lubi przebywać w ich otoczeniu – sama wychowała się w wielodzietnej rodzinie. Dzieci również za nią przepadają. Przyznaję szczerze, jak dzieckiem nie jestem tak również polubiłam ją od razu. Dziewczyna miała spędzić tylko trochę czasu w Teksasie, do którego przyjechała by odetchnąć, a okazało się, że spędzi go znacznie więcej. Dzięki niej John funkcjonuje jak należy i nie wygląda jak chodzący trup. A Mila? Jest wniebowzięta swoją pracą. Jak można się domyślić – stają się sobie bliscy. To żaden spoiler – to trafny domysł tuż po przeczytaniu opisu na odwrocie książki.

Przeciwieństwa się przyciągają

John jest mężczyzną zdystansowanym, porywczym i raczej nie wylewnym w uczuciach, stawia na to by bardziej je pokazywać a nie o nich mówić. Mila z kolei jest iskierką, wszędzie jej pełno i potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. Oboje mają za sobą, choć różne, przykre doświadczenia miłosne. Dlatego pod tym względem czuć dystans, aczkolwiek również przyciąganie które oboje ukrywają – do czasu.

Podsumowując

Ten, którego szukam to książka, która nie męczy i nie nudzi – zdecydowanie warto spędzić z nią czas by odciąć się od rzeczywistości. Lekkie pióro autorki wciąga od pierwszych stron książki. Powiedzenie, że z rodziną wygląda się tylko na zdjęciach tu nie pasuje. Każdy jest dla siebie bliski, pomocny i życzliwy – nawet pomimo małych złośliwości. Bohaterowie są świetnie wykreowani, bije od nich serdeczność i czułość. Nie brakuje także humoru.

Czy ten tom jest lepszy niż poprzedni? Powiedziałabym, że trzyma poziom, bo równie dobrze mi się go czytało. Odpowiadając zatem na pytanie zadane na samym początku – książkę przeczytać warto. I warto czekać na kolejną część, która powinna trafić do nas już nie długo 🙂

Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Muza ♥

Ulepszmy razem blog!

Wypełnij anonimową ankietę
Przeczytałaś? Oceń!
Autor

Napisz komentarz

%d bloggers like this: